Recenzja filmu

Obecność 3: Na rozkaz diabła (2021)
Michael Chaves
Patrick Wilson
Vera Farmiga

Nie myśl, daj się opętać

"Na rozkaz diabła" nie zawodzi, mimo że to prawdopodobnie najsłabsza z dotychczasowych trzech odsłon cyklu. Nudy nie może być, bo do dyspozycji otrzymujemy mocny zestaw atrakcji: spektakularne
Nie myśl, daj się opętać
Małżeństwo Warrenów? A tak, znam, słyszałem. Meblują mieszkania w stylu art satano. Biblioteczkę przyozdobią nowym wydaniem "Necronomiconu" w oprawie z ludzkiej skóry. Uzupełnią waszą zastawę stołową o kielich na kurzej łapce albo widelce z koźlich rogów. Do pokoju dziecięcego wstawią demoniczną lalkę, sufity pomalują w gustowne rdzawe zacieki, a pod łóżka wcisną ciemność.

Bo jeśli do jakiegoś współczesnego horroru pasuje określenie old-fashioned, to z pewnością do serii "Obecność". I to nie tylko z powodu powierzchowności głównych bohaterów – zawsze uprzejmych i zaradnych, po staroświecku schludnych, choć bogobojnych chyba tylko przez wzgląd na wykonywaną profesję. Chodzi także o rzadko dzisiaj spotykane "eleganckie" podejście do legionu filmów, które na "Obecności" odcisnęły swe piętno. O cytowanie klasyków gatunku, ale bez nadmiernej copypasty. O sensowne rozłożenie proporcji między straszeniem tajemnicą i atmosferą a zatrzymującymi akcję serca jump scare'ami. Ale nade wszystko – o świadomość własnego miejsca w konwencjonalnych ramach horroru. Nie, "Obecność" nie jest i nigdy nie miała być jakimś filozoficznym "reinterpretatorem" gatunku. Jest to raczej ta formuła kina, która pragnie być sobą w najlepszym możliwym wydaniu, oferując świetne rzemiosło i rozpoznawalny zestaw figur. Jako kartę przetargową wykłada na stół eskapizm w wydaniu irracjonalnym: dwie godziny zapomnienia w świecie manichejskiego starcia. Albo uwierzymy, że woda święcona i święty obrazek to najlepsza broń w walce o ludzkie dusze, albo jesteśmy dla tej opowieści straceni.



I pod tym względem "Na rozkaz diabła" nie zawodzi, mimo że to prawdopodobnie najsłabsza z dotychczasowych trzech odsłon cyklu. Nudy nie może być, bo do dyspozycji otrzymujemy mocny zestaw atrakcji: spektakularne jak nigdy dotąd przypadki opętania i egzorcyzmów w lokacjach od starej chałupy aż po więzienie stanowe; kult szatana w miłym dla oka wydaniu folkowo-lovecraftowskim; topielce w pełnej plastikowych zasłon i prześcieradeł kostnicy; a nawet – elementy southern gothic, z obowiązkową popijawą w obskurnej norze przy dźwiękach glam rocka. Akcja toczy się w 1981 roku, a Warrenowie (ponownie duet Vera Farmiga i Patrick Wilson) zaczynają bardzo standardowo, od sprawy opętania ośmioletniego chłopca imieniem David. W trakcie egzorcyzmów demon opuszcza ciało dziecka, ale kłopoty się nie kończą – bohaterowie dostają arcytrudne zadanie udowodnienia przed sądem, że siły nieczyste naprawdę istnieją, a na szali znajduje się życie (i dusza) pewnego młodego człowieka. Dodatkowa przeszkoda to, no cóż, w pewnym sensie efekt wielu lat intensywnej pracy w zawodzie tropicieli diabła: po ostatniej akcji Ed, z wyraźnej inspiracji szatana, doznaje rozległego zawału serca i od tej pory pozostaje przykuty do, kolejno, wózka, laski i pigułek na ciśnienie.

Nie wchodząc za głęboko w detale fabuły, pomysł na odświeżenie serii wygląda zatem tak: zaczerpnąć chochlą z przepastnych źródeł gotyckiej fantazji, a jednocześnie oprzeć całość na szkielecie kryminału i thrillera sądowego w jednym. Innymi słowy – wygrzebać się jedną nogą z uniwersum kościelnych dewocjonaliów i nieco "urealnić" proces odkrywania prawdy o nadprzyrodzonych korzeniach zła, a więc i zbrodni. W przypadku "Obecności 3" sprowadza się to przede wszystkim do prostych zabiegów à la David Fincher w wydaniu dla ubogich: biegania po zatęchłych piwnicach, lasach i nabrzeżach w poszukiwaniu zwłok lub tajemniczych "znaków" pozostawionych przez zabójcę. Głównym uzasadnieniem dla tego maratonu wydaje się możliwość mnożenia kolejnych lokacji i przerażających monstrów. I w gruncie rzeczy nic w tym złego, bo straszenie wychodzi tutaj naprawdę fachowo: jest piękne wizualnie (zwłaszcza operowanie światłem i wyciskanie gotyckiego potencjału z barokowych rekwizytów), odpowiednio bilansuje wstręt i fascynację, "satanizując" rzeczywistość na sposób, który kościelnym egzorcystom śnił się chyba ostatnio gdzieś w okolicach XVII wieku.



Tyle że przez ten dość chaotyczny porządek śledztwa i odkrywania "Obecność 3" sytuuje się niebezpiecznie blisko tego, czym nigdy nie chciała się stać: nostalgicznej encyklopedii kina gatunków. Wyścig cytatów i autocytatów – w niektórych przypadkach tak oczywistych (patrz: ksiądz z teczką), że aż zgrzytają zęby – zaczyna przysłaniać nadrzędny cel całej serii: bycie horrorem bez zbędnych pretensji. Kontynuacją najlepszych tradycji, ale nie tych tradycji sklonowaniem. To już trochę plaga naszych czasów: umieszczenie akcji w latach 80. – tych, które same istnieją wyłącznie w przestrzeni kolejnych filmowych powieleń – jakby z automatu uzasadnia nadmierną "cytatozę". Chociaż z drugiej strony – czy nie tego właśnie oczekujemy od kina w dobie jego wciąż niepewnej przyszłości? W sytuacji naprzemiennego zamykania i otwierania kin, przesuwania premier i dat planów zdjęciowych, tak jakby jutra miało nie być? Jeśli więc chcecie wrócić do kinka jak do starego przyjaciela – bez oczekiwań i pretensji – "Na rozkaz diabła" jest prawdopodobnie najlepszą z dostępnych opcji. To czysta radość, która wymaga od nas tylko jednego – musicie zawiesić racjonalność na kołku. I tak jak za starych, dobrych czasów – dać się opętać ciemności sali kinowej. Netflix wam tego ne vrati.
1 10
Moja ocena:
6
Publicysta, eseista, krytyk filmowy. Stały współpracownik Filmwebu, o kinie, sztuce i społeczeństwie pisze dla "Dwutygodnika", "Czasu Kultury", "Krytyki Politycznej", "Szumu" i innych. Z wykształcenia... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones